Tytuł oryginału: A Very Large Expanse of Sea
Cykl: -
Autor: Tahereh Mafi
Wydawnictwo: We Need YA
Ilość stron: 315
Gatunek: literatura młodzieżowa
Po pamiętnym zamachu z 11 września, życie Shirin stało się jeszcze trudniejsze niż wcześniej. Ludzie od zawsze widzą jej inność i nie ukrywają wrogiego nastawienia do nastolatki, jednak obecnie przeżywa tego apogeum. By chronić swoje serce przed wszechobecną nienawiścią, muzułmanka odcina się od ludzi i skupia całą swoją uwagę na nauce breakdance'u. Gdy w szkole zostaje przydzielona do pary laboratoryjnej z Oceanem, czuje, że dzieje się coś niespodziewanego - w jej grubym murze pojawiają się pęknięcia, których za wszelką cenę chce uniknąć, choć serce podpowiada jej coś innego.
"Gdyby ocean nosił twoje imię" zainteresował mnie przede wszystkim nazwiskiem na okładce - Tahereh Mafi. Czytałam kiedyś "Dotyk Julii" (którego planuję reread) i dobrze wspominam czas spędzony z jej prozą. Nie miałam pojęcia czego się spodziewać, gdyż celowo nie przeczytałam opisu, ani żadnych recenzji na temat tej książki - chciałam poznać ją z czystą kartą.
Historia Shirin pełna jest przeróżnych emocji, ale przeważa wśród nich złość. Złość na ludzi, złość na system, złość na rasizm i stereotypy. Bardzo podobało mi się to, że dziewczyna nie jest wszystkowiedząca, a wręcz odwrotnie - jak każda szesnastolatka czuje się czasem zagubiona, niezrozumiana czy po prostu wkurzona. Bez przeszkód mogłam identyfikować się z bohaterką, czy widzieć w jej przemyśleniach moje własne, niegdysiejsze, nastoletnie bolączki. Choć nigdy nie mierzyłam się z rasizmem, to tak jak Shirin sabotowałam własne szczęście, więc potrafiłam naprawdę wczuć się w tę powieść.
Ważnym elementem "Gdyby ocean nosił twoje imię" jest tworząca się relacja głównej bohaterki z Oceanem. Skradło moje serce to, jak Tahereh poprowadziła ich losy - nie raz jest niezręcznie, niepewnie i (co bardzo do mnie przemawia) nie jest to relacja skupiona na erotyzmie. W dodatku nie jest to typowy związek dwójki nastolatków i byłam zaskoczona tym, jak potoczyła się fabuła. Dzięki tej naturalności, stworzona przez Mafi powieść może dotrzeć do szerszego grona odbiorców i wiele młodych osób wyciągnie z niej coś dobrego dla siebie.
"Gdyby ocean nosił twoje imię" czytało mi się lekko i przyjemnie, pomimo poruszonej już wyżej kwestii, że jest to historia nastolatki, która zmaga się z wykluczeniem. Z pewnością nie było to łatwe zadanie, a Tahereh Mafi mu sprostała. Jest to wciągająca historia o tym, jak czasami sami stajemy się odbiciem przekonań z którymi walczymy. Jeśli jeszcze nie czytaliście, to gorąco zachęcam Was do lektury niezależnie od tego, czy macie 13 czy 26 lat. Natomiast jeśli już poznaliście tę historię, to koniecznie dajcie znać, czy Wy również odnaleźliście w niej cząstkę siebie.
"Jeśli decyzja, którą podjęłaś, przybliżyła cię do człowieczeństwa, postąpiłaś słusznie."
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Spodobał się post? Skomentuj! :)