Tytuł oryginału: Black Dagger Brotherhood: Dark Lover
Cykl: : Bractwo Czarnego Sztyletu [1]
Autor: J. R. Ward
Wydawnictwo: Nowa Baśń
Ilość stron: 452
Gatunek: fantastyka, fantasy, paranormal romance, romantasy
Od wieków w sekrecie przed ludźmi toczy się wojna między wampirami a ich prześladowcami. Gdy przed nocnym klubem w Caldwell, w stanie Nowy Jork, ginie członek Bractwa Czarnego Sztyletu, jego przywódca i ostatni czystej krwi wampir – Wrath – wie, że właśnie stracił najlepszego wojownika. Doznane krzywdy krzyczą o zemstę. W pierwszej kolejności jednak Wrath postanawia spełnić ostatnie życzenie zamordowanego przyjaciela i pomóc w przemianie jego córki, Beth Randall, która nic nie wie o swoim wampirzym pochodzeniu. Nie wszystko idzie zgodnie z planem. Pierwsze spotkanie Wratha i Beth rozpala w nich namiętność, którą już nic nie ugasi. Ten przerażający i zarazem niesamowicie przystojny wampir wprowadza Beth w świat zmysłowości wykraczającej poza jej najśmielsze pragnienia. [opis wydawcy]
Kojarzycie kluby książki? To właśnie na takim spotkaniu, Kasia i Olga wcisnęły mi w ręce 3 tomy Bractwa Czarnego Sztyletu ze słowami, że koniecznie muszę je przeczytać. Zaznaczyły, że może być momentami cringowo, ale że im dalej w las tym lepiej i książki autentycznie wciągają. Tak więc poznawszy ten pierwszy tom, pragnę podzielić się z Wami moimi wrażeniami.
Od początku było czuć, że jest to powieść pisana lata temu - styl i język przywodzą na myśl te pierwsze głośniejsze paranormalne romanse. Nutka nostalgii sprawiła, że coś przyciągało mnie do dalszej lektury, i to pomimo krzywienia się na wielokrotne używanie słowa "samica" by określić kobietę. Przez ten zwrot nie umiałam brać na poważnie wielu fragmentów, ale domyślam się, że miało to swoją rolę, by jeszcze bardziej odróżnić wampiry od ludzi.
Jeśli chodzi o samą fabułę, to mimo słabszych momentów była interesująca. Zaciekawiło mnie, jak potoczy się wojna między wampirami a martwiakami, a także niuanse w relacjach bohaterów. W czasie trwania akcji mogłam śledzić wiele perspektyw, gdyż autorka przedstawiała losy naprawdę wielu postaci, nie tylko pierwszoplanowych, dzięki czemu wciągnęłam się w lekturę.
Mówiąc wprost - nie kupiła mnie relacja głównych bohaterów. Nie wiem, na ile jest to wypadkowa tego, że mamy tu natychmiastowy pociąg i zauroczenie (wolę wolniejszy przebieg relacji romantycznych), czy też tego, że niemal każde ich spotkanie = s3ks, a może dialogów, które są sztuczne i często przez to niezręczne.
Nie będę ściemniać, to momentami było tak złe, że aż dobre. Choć "Mroczny kochanek" sam w sobie wypada mocno średnio, w porównaniu z moimi standardowymi wyborami lektur, to jestem ciekawa kolejnych tomów tej serii. Z chęcią przekonam się, czy dziewczyny miały rację, że kolejne tomy są dużo lepsze...
Moja ocena: 5/10
.png)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Spodobał się post? Skomentuj! :)