wtorek, 12 września 2023

211. Wieża Świtu - Sarah J. Maas


Tytuł oryginału: Tower of Dawn
Cykl: Szklany Tron [5,5]
Autor: Sarah J. Maas
Wydawnictwo: Uroboros
Ilość stron: 848
Gatunek: fantastyka, fantasy

Napięcie w Erilei rośnie. W wyniku wydarzeń w Szklanym Zamku, Chaol Westfall udaje się wraz z Nesryn na Południowy Kontynent, by uzyskać pomoc w toczącej się wojnie. Poza próbami podjęcia sojuszu z potężnym imperium kagana, potrzebnym w walce z Erawanem, Namiestnik Króla Adarlanu udaje się do Antiki by powrócić do pełnej sprawności. Licząc na mądrość i dary uzdrowicielek Chaol trafia do pałacu, w którym odkrywa, że ciemność z którą walczył u boku Aelin nie znajduje się jedynie w ich ojczyźnie i nigdzie nie może czuć się bezpiecznie.

Po skończeniu "Imperium Burz" byłam szczerze zaciekawiona, czy autorka podoła rozszerzeniu fabuły na trzeci już kontynent, zostawiając czytelnika z Chaolem, Nesryn (która w poprzedniej części była mi obojętna) oraz całkiem nowymi postaciami. Ciężko było mi się przełamać do rozszerzenia wątków nowej Kapitan, przez co początkowo czytanie tego tomu szło mi opornie. Dopiero, gdy Nesryn zdecydowała się wziąć życie we własne ręce, nadgoniła dynamikę i na bardzo dobrym poziomie utrzymała ją do samego końca. Nie mogę tego samego powiedzieć o historii Chaola, którego po tych pięciu tomach zdążyłam już poznać i przywiązać się do niego. Wątki z nim czytało mi się od pierwszej strony przyjemnie, a to, jak bardzo jako czytelnik zostałam wciągnięta w jego odkrywanie siebie było świetnie skonstruowane. Cały proces pracy nad traumą nie tyle fizyczną, co przede wszystkim psychiczną, było idealnym posunięciem ze strony autorki

Tak jak wspomniałam wcześniej, w tej części miałam do poznania wielu nowych bohaterów, nie wiedziałam kto jest kim, jakie skrywa tajemnice, oraz jakie ma motywacje. Po wprowadzeniu tematu Valgów, którzy jak się okazało mają oczy i uszy wszędzie, na bieżąco starałam się znaleźć rozwiązanie zagadki z którą mierzyli się Chaol i Nesryn... i Yrene, która została wyznaczona do walki z kalectwem poniesionym w Rifthold przez mężczyznę. Przyznam, że świetnie swoim charakterem i zadziornością balansowała niedosyt po Aelin. Miło było być obserwatorem zachowań Kapitan Faliq i Westfalla w całkiem nowym środowisku, dzięki czemu rozwinęli się oni niesamowicie mocno w porównaniu z poprzednimi częściami serii. Poza Yrene, która idealnie się wpasowała w historię, nie sposób nie wspomnieć o Sartaqu, który - dzięki niebiosom - zmobilizował Nesryn do akcji. 

Fabuła "Wieży Świtu" została dobrze wkomponowana w serię, jest to jej istotny element. Muszę przyznać, że mogłaby być krótsza, ponieważ nie ma w niej aż tylu wydarzeń, które by wymagały rozpisania się na prawie 900 stron, a z drugiej strony końcówka wygląda na mocno przyspieszoną. Towarzyszenie bohaterom na Południowym Kontynencie, było świetną przygodą i nie raz autorka zaskoczyła mnie tym, jak bardzo rozbudowany jest świat, a raczej światy zapisane na stronach jej dzieł. Spodobał mi się balans między napięciem, widmem wojny toczącej się  w Erilei, odkrywaniem mrocznych prawd ważnych do walki z mrocznymi siłami,  a "przebudzeniem" postaci pierwszoplanowych, ich radością z przeróżnych doświadczeń, odkrywania tego kim naprawdę są. 

Jak mogłabym podsumować "Wieżę Świtu"? Jest to bardzo dobra część serii, choć jak dla mnie nie najlepsza. Na pewno niesie za sobą wartość, którą wyciągając poza ramy fantastyki, czytelnik może dopasować do siebie i zostawić w swoim sercu. Podsuwane przez autorkę elementy większej układanki nie raz mnie zaskoczyły, w szczególności dotyczące postaci, która zalazła bohaterom za skórę w "Imperium Burz". Poza wspomnianym ciężkim do pokonania początkiem, dobrze się przy tej książce bawiłam i już sięgam po "Królestwo Popiołów" bo co jak co, ale Maas potrafi przyciągnąć, zachęcić i zatrzymać przy swoich powieściach na dłużej. 

"Nie ma mowy o miłości, kiedy nie towarzyszy jej zaufanie."

Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spodobał się post? Skomentuj! :)