Tytuł oryginału: Kingdom of Ash
Cykl: Szklany Tron [6,1]
Autor: Sarah J. Maas
Wydawnictwo: Uroboros
Ilość stron: 736
Gatunek: fantastyka, fantasy
Porwana przez Maeve Aelin Galathynius zostaje poddana najróżniejszym torturom i odcięta od reszty świata. Okrutna Królowa Fae zrobi wszystko, by złamać kobietę i odzyskać Klucze Wyrda, które chce wykorzystać do własnych celów. Dwór pozostawiony bez swej Ognistej królowej musi zmierzyć się z nadciągającymi hordami Erawana, które sieją terror coraz bliżej granic Terrasenu. Choć zbliża się decydujące starcie, Rowan decyduje się ruszyć z małą drużyną na poszukiwania swej towarzyszki życia, nie wiedząc czy zdąży uwolnić ją na czas.
Czytając "Wieżę Świtu" czułam pewne zniecierpliwienie, które dotyczyło dalszych losów bohaterów zostawionych w Erilei. Choć śledziłam losy Chaola z radością, to w mej głowie kotłowało się pytanie "CO Z AELIN?!". Sarah wie doskonale, jak utrzymać napięcie przy tak obszernej serii jak ta, i od pierwszych stron zatraciłam się w "Królestwie Popiołów" na dobre.
Z racji, że jest to już ostatnia część "Szklanego Tronu" (podzielona na 2 części), siłą rzeczy wyczuwalne jest zbliżanie się do kulminacyjnych momentów historii. Nie mogę wyjść z podziwu, jak dobrze z każdym rozdziałem łączą się poszczególne losy postaci, które pojawiały się od pierwszych zmagań Celaeny Sardothien po wydarzenia z tej powieści. Przyjemnie obserwowało mi się zmiany jakie zachodzą w bohaterach, rozwój charakterów czy nowe podejścia do wyzwań stojących im na drodze. Nieraz uśmiechałam się i wzruszałam podczas czytania, nie brakowało też wstrzymywania przeze mnie oddechu z przejęcia, a o to nie łatwo.
Pośród wszechobecnych ważnych decyzji, które muszą podejmować zarówno osoby z bliskiego otoczenia Aelin, jak i postacie poboczne, dobrym wyborem było pokazywanie ich słabości, nawet tych, których czytanie sprawiało ból. Sama opowieść jest podzielona na wątki Aelin i Rowana, Aediona i Lysandry, Doriana i Manon oraz Chaola i Yrene. Każda z tych osób, a także inne przewijające się na stronach "Królestwa Popiołów", kroczy swoją drogą i ma swoje własne dylematy do rozwiązania. Bardzo spodobało mi się to, jak dojrzeli Dorian i "wiedźmiątko", a przy tym nie stracili pazura. W tej części widać, jak Król Adarlanu próbuje odkryć kim naprawdę jest, oraz jaki może się stać, a Manon sukcesywnie burzy mury, jakie wokół siebie zbudowała.
Martwiłam się, że ciągłe strategie wojenne i starcia będą uciążliwe, ale przeplatanie ich z innymi wątkami sprawiło, że czytało się je naprawdę dobrze. Choć Maas z każdym ważniejszym momentem odkrywa karty i tajemnic zostaje coraz mniej, to świadomość, że to już powoli koniec mej przygody z czytaniem o zabójczyni, która nie tylko jest z pochodzenia królową, ale staje się nią poprzez swoje działania i poświęcenie, przyprawia mnie o prawdziwy smutek. "Królestwo Popiołów" to jedna z lepszych części serii, o ile nie najlepsza. Wartka akcja, kalejdoskop emocji, duże starcia z armiami Erawana, zręczne splatanie wątków to idealnie wymierzona mieszanka. Jeśli jeszcze nie zdecydowaliście się na tą serię, lub odpuściliście na wcześniejszych etapach, to mogę poręczyć, że te tysiące stron - a tym samym niesamowita historia - są warte przeczytania.
"-Musisz wytrzymać jeszcze trochę i pamiętać o jednym.
Evalin położyła swą widmową dłoń nad sercem córki.
-Tu kryje się jedyna siła, która naprawdę ma znaczenie.[...] Ona poprowadzi cię do domu."
Moja ocena: 9/10
Mam komu polecić tę książkę.
OdpowiedzUsuńDobry wybór, a sama czytasz Maas? Czy nie Twoje klimaty?
Usuń