Tytuł oryginału: The Ballad Of Songbirds And Snakes
Cykl: Igrzyska Śmierci
Autor: Suzanne Collins
Wydawnictwo: Media Rodzina
Ilość stron: 544
Gatunek: fantasy, science fiction, dystopia
10 Głodowe Igrzyska zbliżają się wielkimi krokami. Po raz pierwszy trybuci mają dostać mentorów, których zadaniem będzie uatrakcyjnienie igrzysk i stworzenie z nich widowiska. Żyjący w Kapitolu ambitny Coriolanus Snow walczy codziennie o zachowanie pozorów dobrobytu jego niegdyś bogatej rodziny. Gdy zostaje wybrany przez Akademię do bycia mentorem Lucy Gray Baird z Dwunastego Dystryktu, decyduje się zrobić wszystko, by zdobyć honory i nagrodę, która zapewni mu utrzymanie na Uniwersytecie. Młody mężczyzna będzie musiał spojrzeć w głąb siebie i zdecydować co jest ważniejsze - miłość do drugiego człowieka, czy kontrola nad nim.
Uwielbiam Igrzyska Śmierci - to jedne z tych książek, które kojarzę z wczesnymi latami nastoletniości. Biorąc pod uwagę zbliżającą się premierę filmu na podstawie prequelu do trylogii, MUSIAŁAM sięgnąć po "Balladę Ptaków i Węży". Suzanne Collins oczarowała mnie tym uniwersum około 10 lat temu i do dziś popieram swoje zdanie, że zarówno książki, jak i ich adaptacje trzymają dobry poziom i jest to historia zostająca w pamięci na dłużej.
Posiadając wysokie oczekiwania co do przeszłości okrutnego prezydenta Panem, nieuniknione było moje zderzenie z rzeczywistością. Błogosławieństwem i przekleństwem tej książki jest jej główny bohater. Nie wiem na ile był to zamysł autorki, a na ile skutek uboczny kreacji postaci, ale wprost nie znosiłam czytać o tym wyrachowanym człowieku. Coriolanus w pierwszej chwili owszem, wzbudzał współczucie, bo umówmy się - chłopak nie miał w życiu lekko - ale szybko te uczucie przyćmiła moja odraza do jego osoby.
Znając historię z trylogii, byłam pewna, że "Ballada Ptaków i Węży" będzie niesamowitą podróżą o zmianach zachodzących w bohaterze. Pewne transformacje jego zachowania i nastawienia miały miejsce, ale czytając od początku tę powieść, nie dało się nie zauważyć, że cały ten "honor i godność" to przykrywka jego olbrzymiego ego. Kolejne postacie pojawiające się w książce jak Lucy Gray, Sejanus są w moim odczuciu mdli i podejmują czasem tak dziwne decyzje, że mówiąc szczerze, jedynymi osobami o których chciałam czytać były: kochana Tigris (kuzynka Snowa) oraz Doktor Gaul (ta przynajmniej nie ukrywała swojego okrucieństwa).
Mam wrażenie, że Collins miała świetny plan na tą część, ale coś nie wyszło. Jeśli przymknąć oko na osobowość Snowa (może tak miało być, może miał wzbudzać wstręt), to wciąż nie jest to porywająca lektura. Czytało mi się ją ciężko (to najdłużej czytana przeze mnie książka w tym roku) i jedynie ciekawość trzymała mnie przy tym tytule. Zaletą zdecydowanie jest możliwość spojrzenia w przeszłość Panem, zobaczenia jak tworzyły się niektóre pomysły i idee dotyczące Głodowych Igrzysk, oraz dopełnienie historii Snowa. Bądź co bądź Coriolanus ma w sobie jakieś przyciąganie i do końca ostatniego rozdziału byłam ciekawa co jeszcze jest w stanie zrobić dla władzy i swego nazwiska. Oczekiwałam lektury, której spokojnie mogłabym dać ocenę minimum 8/10, a otrzymałam niestety średniaczka. Po zwiastunach filmu, który niebawem będzie w kinach jestem przekonana, że ekranizację polubię bardziej.
"Możesz zrzucić winę na okoliczności, na otoczenie, ale sam dokonywałeś pewnych wyborów."
Moja ocena: 6/10
Ja nie czytam fantastyki.🙂
OdpowiedzUsuń