środa, 14 stycznia 2015

18. Władczyni Snów- Nina Blazon


Tytuł oryginału: Zweilicht
Cykl: -
Autor: Nina Blazon
Wydawnictwo: MAK Verlag
Ilość stron: 384
Gatunek:  Fantastyka, Science fiction, Dystopia
Moja ocena: 5/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniu:  Książkowe wyzwanie 2015  *autorem jest kobieta*, Książkowe podróże * USA, New York w przyszłości i przeszłości*

Najlepszy cytat:
"Ludzie zakochani albo urażeni popełniają błędy i często nie widzą rzeczywistości, nie dostrzegają tego, co najważniejsze."


Rok 2012. Jay przeprowadził się z Niemiec do Nowego Jorku aby uciec od swej matki Charlie. Jednak brak wiary w siebie, przychodzi mu w towarzystwie wujka Matta i kuzyna Aidana równie łatwo co niegdyś. W nowej szkole poznaje jednak tajemniczą Madison, z którą jest szczęśliwy. Sielanka kończy się gdy poznaje Ivy, dziką dziewczynę, którą widzi tylko on.
Rok 2113. Ivy razem z pozostałymi ludźmi którzy przeżyli katastrofę, stara się dotrzeć do Jay'a, by go uratować. Jednak gdy Jay dowiaduje się prawdy o nowym, opustoszałym, niebezpiecznym Nowym Jorku nie zachowuje się tak jak dziewczyna się spodziewała, zamiast wdzięczności chłopak odczuwa złość. 

Czy Ivy uda się przekonać Jay'a kto jest prawdziwym wrogiem? Czy Jay zaakceptuje nowe życie? Kto wyjdzie zwycięsko z walki z okrutnym Wendigo, Księżyc czy Słońce?

Opis książki przyciągnął mnie obiecując ciekawą, tajemniczą, miłosną lekturę. Dodatkowo okładka również zwraca na siebie uwagę, bo jest bardzo klimatyczna. Uwielbiam dystopie, zazwyczaj spotykam się z oryginalnym pomysłem na fabułę i tu również tak było. Sny a rzeczywistość, dwie konkurujące dziewczyny, niebezpieczeństwo czyhające tuż za rogiem, wydawały się być bardzo interesującą mieszanką. Właśnie: wydawały.

Zacznę może od samej historii, która jest bardzo chaotyczna. Na początku gdy czytałam "Władczynię Snów" nie umiałam zrozumieć kto jest kim i jakie ma powiązania z akcją. Może tylko ja tak miałam, ale naprawdę już od początku miałam mętlik w głowie. Czytałam i myślałam "chwila...to to jest...a...nie to jednak...". Sama historia jak na dystopie ma według mnie za dużo magii w sobie. Rozumiem gdyby była to jeszcze książka o jednym elemencie magicznym, ale kojoty przybierające postać ludzką czy koszmarny potwór zrodzony z żywiołów  to chyba za dużo? Wystarczyłby jeden element- magiczne sny.

Kolejnym minusem jest wydanie książki. Nie mówię o okładce, bo ta jest jak najbardziej adekwatna do powieści, ale chodzi mi bardziej o błędy. Masowe błędy. Gdyby był jeden, dwa, trzy, to bym przymknęła na to oko, ale tu literówki są prawie non stop. Kuło to w oczy. Sama autorka ma niezbyt dobry warsztat, bo pisze nie przykuwając uwagi czytelnika, opisy się dłużą i po pewnym czasie czytałam prawie tylko dialogi.

Według mnie bohaterowie są papierowi, a  ich zachowanie jest wręcz nienormalne. Kto by się tak zachowywał? Słowa na kartkach. No dobrze, może za ostro to ujęłam, ale czytałam tę książkę w otępieniu. Me serce nie przyspieszało, gdy Jay/Ivy byli w niebezpieczeństwie, wyznawali sobie uczucia, po prostu patrzyłam na ich życie z obojętnością do mnie nie podobną. Sami w sobie bohaterowie mają jakąś swoją historię, nie są wyjęci z powietrza, ale nawet fakty z przeszłości mające wpływ na to jak się oni zachowują, nie sprawiły, że poczułam z nimi więź.

Przejdźmy do plusów "Władczyni Snów". Ta książka jest pełna ciekawych cytatów, ma wspaniałą okładkę, a sam pomysł na książkę jest również dobry. Poniżej zamieszczę Wam parę cytatów, byście mogli się z nimi zapoznać, jeżeli nie będziecie chcieli się zagłębić w historię Jay'a i Ivy osobiście. Prawie bym zapomniała, o jednym elemencie fabuły, który mogę Wam chyba spokojnie zdradzić: "imiona mają moc, a tym którzy je znają dają władzę".

Jak widzicie, książka nie jest rewelacyjna. Jeśli jednak chcecie bliżej poznać powieść Niny Blazon, nie zamierzam Was zniechęcać. Dla mnie ta pozycja była kolejną przygodą, której nie żałuję, bo znowu mogłam przenieść się w czasie ;)

"Każdy z nas ma aż nadto powodów, by pławić się w rozpaczy jak ty. Nie robimy tego, bo teraźniejszość jest zbyt cenna, by marnować czas na przeszłość."

"Chcemy wiedzieć, że wszystko dzieje się, kiedy mówimy. Ale prawda jest taka, że najważniejsze ma miejsce, kiedy milczymy."

"Wszyscy ponosimy straty - i tym bardziej cenimy to, co mamy."
I ostatni na poprawę humoru :D
"Ej, Człowieku, to Ameryka, usłyszał w głowie kpiący szept. Tu elfy nie strzelają z łuków, tylko walą z magnum!"

Mam do Was pytanie: jakie są Wasze sposoby, by wykurować się z bólu gardła i kaszlu jak najszybciej? Bo tabletki do ssania i herbatka z miodem niezbyt działają a w przyszłym tygodniu mam dwa konkursy przedmiotowe...

3 komentarze:

  1. Nominowałam Was do Liebster Award:
    http://zaczytane-zwariowane.blogspot.com/2015/01/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Zanudziłam się na tej ksiązce i od razu wyrzuciłam z pamięci, niewarta czasu.

    OdpowiedzUsuń

Spodobał się post? Skomentuj! :)