środa, 15 stycznia 2025

285. Znak i Omen - Marah Woolf

Tytuł oryginału: Zeichen und Omen
Cykl: Wiccańskie kredo [1]
Autor: Marah Woolf
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 512
Gatunek: fantastyka, fantasy, romantasy
Przed ponad dwunastoma laty rodzina Valei została zamordowana, od tego czasu wiccanka mieszka wśród ludzi z dala od Ardealu. Niczego jednak bardziej nie pragnie, niż wrócić do ojczyzny i dowiedzieć się, co stało się tamtej nocy, gdy jej życie brutalnie runęło w gruzach. Kiedy teraz zostaje zamordowana inna wiccanka, dziadek Valei zgadza się wreszcie na powrót Valei, bo dziewczyna ma rzadki dar i widzi wspomnienia innych, nawet zmarłych. Wkrótce po jej przyjeździe do ojczyzny okazuje się, że tkwi w zawiłej plątaninie kłamstw, intryg i zdrad. W Ardealu bowiem od wieków trwa wojna między wiccanami, strzygami i królową czarownic, a zakończy się dopiero wówczas, kiedy dwa z trzech ludów zostaną doszczętnie zgładzone. [opis wydawcy]

Choć autorka stopniowo wprowadzała mnie w tę historię, to robiła to tak klimatycznie, że nie mogłam się oderwać. Gdy główna bohaterka trafiła do Ardealu, wiedziałam, że przepadłam. Magiczne rasy - czarowników, wiccan i wampirycznych strzyg - dodały różnorodności, a atmosfera mrocznego zamku, w którym wspomniane istoty mogą zdobywać wiedzę i integrować się po latach wojen, była przyciągająca. 

Spodobało mi się napięcie, jakie budowane było przez całą książkę. Autorka pomimo skupienia się w dużej mierze na spokojniejszych momentach, zadbała o pierwiastek niepewności. Nie wiedziałam, czego się mogę spodziewać: co odkryją bohaterowie i czy za chwilę stanie się coś niepokojącego. Jest to sztuką, by historię skupić w jednej lokacji, sporo miejsca przeznaczyć na poszukiwanie odpowiedzi, rozmyślania, a przy tym nie zanudzić czytelnika.

Szybko polubiłam Valeę. Dziewczyna nie ma w życiu łatwo, w dodatku ma szczątkowe informacje o swej rodzimej krainie, a po powrocie zderza się ze ścianą. Wpojona jej delikatność i defensywność zostaje wystawiona na liczne próby, gdy okazuje się, że świat jest dużo bardziej brutalny, a pokojowe nastawienie nie zawsze się sprawdza. Wątek romantyczny, który spadł nagle jak grom z nieba, bardzo zwolnił, co w moich oczach go uratowało. Strzygoń Nikolai sprawia wrażenie grającego na kilka frontów, więc niepewność mieszała się z ciekawością, a wyczuwalna między nim a Valeą chemia nie dusiła fabuły. Bohaterowie poboczni również są przekonujący, większość czymś się wyróżniała, co ułatwiało zapamiętywanie kto jest kim.

Spodobały mi się poszukiwania jakimi zajęte są postacie, budowanie relacji między zwaśnionymi rasami, wojna wisząca w powietrzu, w której każdy chce coś ugrać, a także liczne sekrety i tajemnice. Końcówka to był jeden wielki festiwal plot twistów, zdrad, cierpienia, radości, niespodziewanych odpowiedzi i ja to kupuję.

"Znak i Omen" to specyficzna pozycja, która ma pełne prawo mieć swoich zwolenników jak i wrogów. Gdyby nie jedna, jedyna scena, która budziła nieco niesmak ze względu na okoliczności, to dałabym jej najwyższą ocenę, ale poza tym? Uwielbiam i czekam na kontynuację!

Moja ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spodobał się post? Skomentuj! :)