Tytuł oryginału: Empire of Vampire
Cykl: Wampirze Cesarstwo [1]
Autor: Jay Kristoff
Wydawnictwo: MAG
Ilość stron: 896
Gatunek: fantastyka, fantasy
Od ostatniego wschodu słońca upłynęło dwadzieścia siedem długich lat. Niemal trzy dekady temu wampiry wypowiedziały ludziom wojnę, by zbudować swoje wieczne cesarstwo na zgliszczach naszego. W morzu ciemności tlą się dziś tylko nieliczne iskierki światła. Gabriel de León jest srebroświętym, członkiem świętego bractwa, które przysięgło bronić cesarstwa i Kościoła przed istotami nocy. Ale kiedy zabrakło światła dziennego, nawet Srebrny Zakon nie był w stanie powstrzymać naporu bestii. Teraz został tylko Gabriel. Uwięziony przez potwory, które poprzysiągł zniszczyć, Ostatni Srebroświęty zostaje zmuszony do opowiedzenia dziejów swojego życia, historii legendarnych bitew i zakazanej miłości, utraconej wiary i nawiązanych przyjaźni, Wojen Krwi, Wiecznotrwałego Króla i pogoni za ostatnią nadzieją ludzkości: Świętym Graalem. [opis wydawcy]
O "Wampirzym Cesarstwie" słyszałam mnóstwo dobrego, więc obiecałam sobie przeczytać tę książkę jeszcze tej jesieni. Z początku miałam spory problem - nie potrafiłam wczuć się w klimat lektury. Dopiero po około 150 stronach zaczęłam się przekonywać do tej historii. Od tego momentu było coraz lepiej! Autor prowadził mnie przez wspomnienia z życia głównego bohatera, które przetykane były przebłyskami "teraźniejszości". Był to ciekawy zabieg, do którego początkowy dystans zmienił się w uznanie.
Sama fabuła nie byłaby tak porywająca, gdyby nie perspektywa Gabriela: mężczyzny doświadczonego życiem, który bezkompromisowo opisuje swoje dorastanie w niecodziennych okolicznościach. Gabe jest postacią pełną sprzeczności w swej naturze, a równocześnie wiarygodną i konsekwentną. Nie spodziewałam się, że na koniec będę tak przeżywać jego losy, że będę się złościć i smucić wraz z nim. Postacie drugoplanowe były wyraziste, łatwo było mi się połapać kto jest kim.
Na największe uznanie zasługuje kreacja świata. Jest on klimatyczny, tajemniczy, dość brutalny, oryginalny, a zarazem swojski. Atmosfera kojarzyła mi się nieco z Wiedźminem - jest wędrówka, trochę polityki, dużo bitki, bluzgów, bezpośredniego humoru, surowego klimatu, trochę tajemnic do odkrycia i masa ludzi do uratowania. Choć niektóre momenty były dość przewidywalne, to sposób, w jaki są podane, bardzo mi się spodobał.
"Wampirze Cesarstwo" to kawał świetnej historii. Rozumiem stronę zachwycającą się, jak i tę zawiedzioną. Osobiście polecam nie mieć wygórowanych oczekiwań, rozsiąść się wygodnie z ciepłym napojem i dać się porwać lekturze. Po kontynuację sięgnę na pewno, ale muszę trochę odetchnąć po tej cegle, szczególnie że niektóre opisy były w moim odczuciu nudne i zbędne, a wolę zatęsknić za tym uniwersum, by móc ponownie je docenić.
"Od głupca gorszy jest tylko głupiec, który ma się za mądrego człowieka."
Moja ocena: 9/10
Na pewno znajdą się osoby, które chętnie zajrzą do tej książki.
OdpowiedzUsuń