Tytuł oryginału: Throne of the Fallen
Cykl: Prince of Sin [1]
Autor: Kerri Maniscalco
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 648
Gatunek: fantastyka, fantasy, romantasy
Dwór Księcia Zazdrości stoi w obliczu nieuchronnej katastrofy, a kluczem do ratunku wydaje się być pewna artystka. Camilla Antonius jest znaną malarką w Waverly Green. Jest również szantażowana z powodu swoich nienagannych umiejętności fałszerskich. Gdy na swej drodze spotyka tajemniczego Lorda Syntona, obawia się, że to kolejny mężczyzna, który zechce wykorzystać jej talent. Odkrywając jego prawdziwą tożsamość, zostaje wplątana w mroczną grę, w której wszystkie chwyty są dozwolone, a gracze są w stanie poświęcić wiele dla zwycięstwa.
"Tron Upadłych" kusił i kusił, aż skusił. Wszędzie widziałam zachwyty, przez co byłam pewna, że i mnie złapie za serce. Jednak już na wstępie zaznaczę, że nie była to książka, jakiej się spodziewałam.
Świat przedstawiony jest ciekawy - magiczne krainy (elfów, wampirów, demonów) połączone z klimatem miasta w czasach regencji tworzyły interesujący nastrój. Bale, suknie, dbanie o reputację, a do tego przyciągający kontrast okrutnej gry, której przebieg jest nieznany, a rozlew krwi nieunikniony. Natomiast gdy Camilla zaczęła więcej czasu spędzać z Lordem Syntonem aka Zazdrością, klimat fantasy rozmył się w stronę erotyki w nierzeczywistych światach. Owszem, wiedziałam od początku, że będzie to romantasy, ale nacechowanie sek*ualnością wylewające się z niemal każdej strony zaczynało być męczące.
Nie przekonacie mnie, że główni bohaterowie się kochają. Nie ma tu "love" tylko "lust". Pożądanie to słowo, które jako pierwsze przychodzi mi na myśl, by opisać tę parę. O ile lubię wątki romantyczne w książkach, to gdy fabuła schodzi na drugi plan, a pierwszy zajmuje kolejno: myślenie o chcicy, cytuję "rżnięcie" a na koniec myślenie o tym akcie, to cały potencjał na pełną zagadek i tajemnic akcję został słabo wykorzystany. A był to najciekawszy element tej powieści. Niby co chwilę coś się dzieje, ale jest to jedynie tło i to napisane dość pobieżnie. Postacie poboczne nie są bardzo wyraziste (w tej kategorii Książęta wypadają najlepiej), a istoty, z którymi muszą zmierzyć się bohaterowie, są często zdawkowo opisane.
Choć autorka pisze barwnie, a akcja pobiegła nie raz w zaskakującym kierunku, to nic nie jest w stanie ukryć mojego zawodu. "Tron Upadłych" miał OGROMNY potencjał, by stać się ulubioną książką miesiąca, a okazał się naprawdę średni. Nie ocenię tej książki bardzo nisko, bo koniec końców sam świat i plot twisty mi się podobały, pomimo mojej lekkiej obojętności na losy bohaterów. Nie zachęcam, nie zniechęcam - zdecydujcie sami. Ps. oznaczenie romantasy to za mało - to jest ubrany w fantasy erotyk.
"Czasami przeznaczeniem dwóch osób jest zetknąć się tylko na chwilę. Nie wszystkie dobre rzeczy mogą trwać wiecznie, nawet jeśli są cudowne i niezapomniane."
Moja ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Spodobał się post? Skomentuj! :)