poniedziałek, 29 grudnia 2025

349, 350. Wojna w blasku dnia (Księga I i II) - Peter V. Brett

Tytuł oryginału: The Daylight War
Cykl: Cykl Demoniczny [3.1, 3.2]
Autor: Peter V. Brett
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ilość stron: 677 + 525
Gatunek: fantastyka, fantasy
[1]Podczas Nowiu na świat wychodzą demony. Wojna w blasku dnia wciąga czytelników w świat otchłani i mroku. Ludzkość ma trzydzieści dni, aby przygotować się do kolejnego ataku. Miesiąc, to zbyt mało, by uchronić wioskę. Arlen i Jardir byli kiedyś jak bracia. Teraz stali się rywalami. Otchłańce szykują atak i tylko dwóch mężczyzn może im stanąć na drodze, pod warunkiem, że opanują demony, które czają się w ich sercach. [2]Żeby wygrać wojnę, trzeba stoczyć walkę z sobą. Świat, w którym nocą ludzkość chroni się przed atakiem demonów, a dzień przynosi rozgrywki polityczne i walkę o władzę. Tylko dwóch mężczyzn może stanąć na drodze Otchłańcom. Jednego z nich wspiera kobieta z nożem. [opisy wydawców]

Rok temu obiecałam sobie, że przeczytam do końca tę serię w 2025. Jak mogliście zauważyć - nie udało mi się, ale mam dla Was recenzję dwóch części "Wojny w Blasku Dnia", które towarzyszyły mi w grudniu. Powrót do świata stworzonego przez Bretta ponownie wywołał we mnie pozytywne uczucia. W końcu nie ma to jak czytelnicza nostalgia, a tę czuję za każdym razem, gdy zanurzam się w to uniwersum.

Autor w tym tomie rozwinął historię Inevery - żony Jardira, która przewijała się nieco w poprzednich częściach. Zabieg ten był przydatny, bo nadał jej postaci i niektórym wydarzeniom głębi, ale niestety zdawał się być rozwleczony na siłę, szczególnie, gdy po przedstawieniu jej dzieciństwa, pokazane były po raz 3 te same wydarzenia z kolejnego POV. Szkolenie na dama'ting, intrygi, które plecie bohaterka i tajemnice jakie skrywa, rekompensowały momenty znudzenia.

Dużo ciekawsze były wydarzenia kontynuujące fabułę po 2 tomie, w których pełno było napięć, dylematów i wrogów - tych z Otchłani po zmroku ale i ludzkich, w tytułowej wojnie w blasku dnia.  Nie mogłam się doczekać rozdziałów poświęconych "pierwszemu" trio: Arlenowi, Leeshy i Rojerowi, oraz osobie Jardira - wroga, który nie cofnie się przed niczym, by wypełnić misję, do  której czuje powołanie. Perspektywa książąt z Otchłani była czymś dodającym dreszczyku, a równocześnie niesamowicie intrygującym. Doszliśmy do takiego momentu, że Otchłańce to już nie tylko bezmyślna sfora, a bohaterom grożą ogromne konsekwencje odważnych walk z nimi. 

Podsumowując, "Wojna w blasku dnia" była dobrą kontynuacją, ale mogłaby by być zdecydowanie bardziej konkretna, więc nie przebija mojego zachwytu pierwszym, a nawet drugim tomem. Świetne światotwórstwo, klimat i wielowymiarowi, charakterni bohaterowie sprawiają, że z pewnością będę kontynuować tę serię. Zresztą po zakończeniu, jakie zaserwował autor, nie mam innej opcji! Myślę, że Brett ma jeszcze niejednego asa w rękawie...

Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spodobał się post? Skomentuj! :)