wtorek, 27 maja 2025

313. Wschód słońca w dniu dożynek - Suzanne Collins

Tytuł oryginału: Sunrise on the Reaping
Cykl: Igrzyska Śmierci [0.5]
Autor: Suzanne Collins
Wydawnictwo: Must Read
Ilość stron: 404
Gatunek: fantasy, science fiction, dystopia
Skoro masz stracić wszystko, co kochasz, po co jeszcze walczyć? W dzień dożynek mieszkańcy Panem budzą się zdjęci strachem. W tym roku, z okazji drugiego Ćwierćwiecza Poskromienia, dwukrotnie więcej trybutów trafi na arenę. Haymitch Abernathy z Dwunastego Dystryktu woli nie zastanawiać się nad tym, co przyniesie los. Chce tylko przebrnąć przez ten dzień i spotkać się z dziewczyną, którą kocha. Gdy słyszy swoje nazwisko, czuje, że jego przyszłość legła w gruzach. Musi zostawić bliskich i jechać do Kapitolu w towarzystwie trójki innych trybutów z Dwunastki: przyjaciółki, która jest jak młodsza siostra, kompulsywnego analityka i największej snobki w mieście. Haymitch od samego początku wie, że przeznaczono go do odstrzału, lecz coś pcha go do walki… Pragnie tylko jednego: by jej skutki odbiły się echem daleko poza zabójczą areną. [opis wydawcy]

Po niespełnionych wysokich oczekiwaniach wobec "BPiW", sięgając po najnowszą książkę z uniwersum Igrzysk Śmierci, zawiesiłam nisko poprzeczkę. Wolałam się pozytywnie zaskoczyć, więc nie liczyłam na miłość do historii Haymitcha. W końcu ile razy można snuć opowieść o przebiegu kolejnych Igrzysk? Otóż w takim wykonaniu - wiele! 

Pomimo ogólnej wiedzy o losach Haymitcha, i znajomości brutalności Kapitolu, nie byłam przygotowana na taką dawkę łamiących serce przeżyć. Gdy myślałam, że nie może być gorzej, głównego bohatera spotykał kolejny cios, a tląca się iskierka nadziei toczyła istną walkę o przetrwanie. Jeśli chodzi o zaskoczenia, to pochopnie można uznać, że przecież najważniejsze już wiadomo, ale jest to błąd. Autorka raz po raz rzucała mi w twarz kolejne zwroty akcji i druzgocące informacje. 

Bohaterowie są tak wykreowani, by porwać serce czytelnika, i ja także się na to złapałam. Postaci poznane we wcześniejszych i późniejszych fabularnie książkach przewijały się na kartach powieści, mieszając się z całkiem nowymi, równie godnymi zapamiętania bohaterami. Jeśli lubicie takie nawiązania, to będziecie zachwyceni! Jestem pod wrażeniem jak Collins cudownie splotła przeróżne wątki, powiedzenia, piosenki między poszczególnymi tomami.

Nie da się ukryć, że autorka mocny nacisk położyła na polityczne i psychologiczne aspekty. Propaganda i dezinformacja jest niebotycznych rozmiarów, ofiary systemu obecne są w każdych kręgach, a rebelianci... cóż, próbują walczyć z okrutną władzą. Myślę, że w obecnych czasach, jest to niesamowicie ważny aspekt, a w powieści Collins jest wpleciony z mistrzowską precyzją i oddaniem. 

"Wschód słońca w dniu dożynek" to nie jest lektura lekka (choć czyta się ją błyskawicznie, a każdy rozdział pobudza ciekawość na kolejny), ale bardzo potrzebna i wartościowa. Zarówno patrząc pod kątem czysto rozrywkowym jak i życiowym, poruszyła mnie ogromnie i nie wiem, jak można z niej zrezygnować. Jest to pozycja obowiązkowa dla każdego fana Igrzysk Śmierci, a jeśli nie macie ochoty poznać całej serii, to możecie śmiało sięgnąć tylko po tę - a nuż odkryjecie magię pióra Collins. 

Moja ocena: 10/10

1 komentarz:

Spodobał się post? Skomentuj! :)