Tytuł oryginału: The Poppy War
Cykl: Wojna Makowa [1]
Autor: Rebecca F. Kuang
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ilość stron: 640
Gatunek: fantastyka, fantasy
Kiedy jesteś sierotą wojenną, świat ma dla ciebie głównie pogardę, odrzucenie, brutalność i ból. Czasem, jeśli akurat masz szczęście, obojętność. Jeśli natomiast do tego jesteś dziewczynką, szczęście ma twoja przybrana rodzina. Zawsze może ubić interes i sprzedać cię za żonę jakiemuś zamożnemu staruchowi. Rin doświadczyła tego wszystkiego. Jest nikim, jej życie nie ma dla nikogo żadnego znaczenia, nikogo też nie obchodzi jej los. Jeśli chce wydostać się z rynsztoka, w którym się wychowała, ma tylko dwie drogi. Pierwsza wiedzie przez łóżko obmierzłego starca. Druga przez bramę akademii sinegardzkiej – elitarnej szkoły wojskowej. Aby podążyć tą drugą drogą, Rin zrobi wszystko, co tylko leży w ludzkiej mocy. A nawet więcej.[opis wydawcy]
Do "Wojny Makowej" zbierałam się już jakiś czas, ale ciągle nie mogłam się przekonać, by po nią sięgnąć. Dawno nie czytałam książki high fantasy, i nie ukrywam: obawiałam się, czy proza Kuang mi się spodoba.
Od samego początku obserwowałam zmagania Rin, która walczyła o swoją szansę na lepsze życie. Autorka zgrabnie przesuwała akcję w czasie, dzięki czemu co chwila działo się coś istotnego. W pierwszej części serii były zapewnione tylko krótkie momenty odpoczynku od napięcia. Kuang skupiła się na zbudowaniu wiarygodnego, bogatego w kulturę, historię i wierzenia świata, który na bieżąco odkrywałam w miarę fabuły. Najbardziej podobał mi się wątek akademii w Sinegardzie, oraz zasad jakie w niej panowały.
Rin nie polubiłam przez jej hipokryzję, ale liczę, że rozwinie się w lepszym kierunku. Relacje między główną protagonistką a resztą postaci mają znaczenie, ale nie będę tu rozpływać się nad kreacją charakterów, bo mnie nie zachwyciły. Jedyną szczerze intrygującą mnie osobą był Altan i to o nim czytałam najchętniej. Jest on nieprzewidywalny, tajemniczy i ważny dla akcji. Jego wątek (wbrew pozorom) nie był sztampowy, więc za to należy się pochwała.
Podziwiam autorkę za głębię "Wojny Makowej". Nie jest to uniwersum, przez które od razu się płynie, wymagało ono ode mnie skupienia (co bywało czasem denerwujące) i skłaniało do refleksji. W 80% przypadków, gdy myślałam, że przewidziałam wydarzenia, okazywało się, że jestem w błędzie. Jest to zdecydowanie dużym plusem!
"Wojna Makowa" nie jest książką dla każdego. Z racji poruszanych zbrodni wojennych, oraz opisywanych traum uważam, że nie bez powodu jest ona kierowana dla dorosłego czytelnika. Rebecca nie szczędzi w słowach i pokazuje bezkompromisowo brutalność bitew, jak one odbijają się na psychice i społeczeństwie. Nie jest to lekkie fantasy, ale warto po nie sięgnąć, by poznać tę wielowymiarową lekturę. Ogrom wydarzeń, stategii, polityki, magii i kluczowych decyzji bohaterów zostawił mnie z parującą głową, ale jak odetchnę, to sięgnę po drugi tom, by zobaczyć, jak Rin poradzi sobie z konsekwencjami jej wyborów.
"Wojna nie rozstrzyga, która strona ma słuszność. Wojna rozstrzyga, która strona przetrwa."
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Spodobał się post? Skomentuj! :)